Ogromną część przybyszy stanowią młode kobiety z małymi dziećmi. Gdyby pozostali w Polsce na stałe, wydatnie obniżyłby się średni wiek coraz bardziej starzejącej sie tutejszej populacji. Jeśli do nich, po zakończeniu wojny, dołączyliby mężowie i partnerzy, Polska zyskałaby ogromny zasób ludności w wieku produkcyjnym i reprodukcyjnym. Pozwoliłoby to rozwiązać kilka problemów, począwszy od wzmocnienia i odnowienia zasobów siły roboczej, przez uzupełnienie luki demograficznej (w tym także tej spowodowanej nadumieralnością w okresie pandemii koronawirusa), a na urozmaiceniu kulturowym jeszcze wcale nie kończąc.
Niebłahym aspektem tej masowej imigracji jest odwrócenie szkodliwych trendów dezurbanizacyjnych, dotykających od lat polskie miasta. Przeważająca większość przybyszy osiadła i zamierza osiąść w największych ośrodkach miejskich, z których wiele w minionych latach notowało ubytek mieszkańców. Może zadziałać mechanizm sprzężenia zwrotnego: miasta są najbardziej otwarte, chłonne i tolerancyjne, a napływ przybyszy nie tylko zasila je pracownikami, lecz także wzmacnia klasę kreatywną, decydującą o rozwoju ich i całego kraju. Wśród przybyszy z Ukrainy są bowiem osoby bardzo dobrze wykształcone, które po stosunkowo krótkiej asymilacji i adaptacji mogą zasilić sektor produkcji i usług o wysokim stopniu złożoności i innowacyjności (np. z branży IT).
A dodatkowo część z nich, tych młodszych i najmłodszych, może zostać w Polsce wykształcona oraz wyposażona w kwalifikacje, które tu wykorzysta i którymi się podzieli. Dla szkół i uczelni to też niemałe wyzwanie, ale i ogromna szansa. Akademia WSB ma do odegrania na tym polu ważną rolę, do której jest dobrze przygotowana, także dzięki doświadczeniom w kształceniu studentów zagranicznych.