Poniżej prezentujemy rozmowę Łukasza Lubańskiego, dziennikarza "Rzeczpospolitej" z dr Pauliną Polko. Całość rozmowy dostępna jest w serwisie rp.pl - http://www.rp.pl/Swiat/305219919-To-juz-nie-sa-piekne-Wlochy-ktore-pamietamy-z-wycieczek.html
To już nie są piękne Włochy, które pamiętamy z wycieczek
Rozmowa. Paulina Polko, politolog z Akademii WSB w Dąbrowie Górniczej
Rz: We Włoszech liderzy zwycięskich partii przez ponad dwa miesiące spierali się o kształt nowego rządu. Dlaczego to trwało tak długo?
Dr Paulina Polko: To, że trwało to tak długo oraz że postulaty koalicyjne zapisano na kilkudziesięciu stronach, najlepiej oddaje trudne położenie tego kraju. Włochy mają drugi co do wielkości po Grecji dług publiczny w Unii Europejskiej. Bezrobocie w kraju wynosi 11 proc., zwłaszcza sytuacja ludzi młodych na rynku pracy jest bardzo zła. W grupie wiekowej 15–24 lat bezrobocie sięga ok. 20 proc., a w grupie do 35 lat – nawet ponad 30 proc. Mało tego, aż dwie na trzy pracujące osoby nie mają stabilnej pracy – pracują na umowę czasową lub niepełny etat. Trudno się dziwić, że Włosi powiedzieli „dość" rządzącej od czterech lat lewicy, która – trzeba przyznać – próbowała podnieść gospodarkę, ale bez większych sukcesów.
Jak Włosi podchodzą do sytuacji w kraju?
Czują się oszukani. We Włoszech jest 600 tys. imigrantów przybyłych z Libii i tego kierunku po 2013 r.; w 80 proc. są to emigranci ekonomiczni. Na kryzysie imigracyjnym wyrósł tam cały biznes: od przemytu po organizacje zajmujące się opieką nad imigrantami. Część imigrantów wchodzi w struktury przestępcze, niektórzy nielegalnie przedostają się do innych krajów UE. Przeciętni obywatele mieli poczucie, że o ile o potrzebie pomocy imigrantom rząd mówił głośno i ten problem dostrzegał, o tyle nie widział innych problemów, choćby tego, że kilkanaście procent Włochów żyje poniżej progu ubóstwa. To już nie są piękne Włochy, które pamiętamy z wycieczek na Zachód i którymi się zachwycaliśmy.
Czyli nastroje są antyimigracyjne?
Jest ogromny opór lokalny przed przyjmowaniem imigrantów. Przywołam przykład miasteczka pod Neapolem, które wydaliło już 200 imigrantów i władze samorządowe chwalą się, że imigrantów tam nie będzie. Co ciekawe, we wspomnianym miasteczku od zakończenia II wojny światowej największym poparciem cieszyła się lewica, a nawet komuniści. A teraz rządzi tam ultraprawicowy burmistrz, który całą swoją kampanię wyborczą zbudował właśnie na narracji antyimigracyjnej. To oddaje nastroje społeczne.
Wróćmy do problemów młodych Włochów. Z czego one wynikają?
Struktura rynku pracy jest skostniała. Młodzi najczęściej zarabiają 40–50 proc. tego co ludzie w wieku 60 lat na podobnym stanowisku. Szacuje się, że Włochy, aby wrócić do poziomu gospodarczego z 2007 r., który też nie był rewelacyjny, potrzebują co najmniej pięciu lat, przy założeniu, że sytuacja się nie pogorszy. Problem na rynku pracy sprawił, że we Włoszech mamy do czynienia z pokoleniem maminsynków – młodzież nie ma pracy, pieniędzy, perspektyw. Stąd wielu młodych ludzi jest na utrzymaniu rodziców. Jeszcze pięć–dziesięć lat temu mówiono o tym zjawisku jako o swoistym fenomenie, że matka jest dla młodego Włocha ikoną, że nie może żyć bez syna; pojawiały się dowcipy, np. o matkach, które bronią się przed posiadaniem synowej itd. Tyle że dziś jest to już smutna rzeczywistość i realny problem.
***
Głosu eksperckiego dr Paulina Polko udzieliła również dziennikowi "Polska The Times". W artykule Anny Nagel "Czego potrzebuje przemysł zbrojeniowy?" dr Polko mówił m.in. o stanie uzbrojenia polskiej armii. - Polska planowała zakupy kilkudziesięciu śmigłowców 5-8 lat temu, gdy byliśmy zdecydowanie bardziej zaangażowani, np. za granicą stacjonowało 2-2,5 tys. żołnierzy. Dziś, gdy zmieniła się strategia, gdy kontyngenty są znacznie mniejsze, zmieniają się także potrzeby armii i na pewno te czynniki będą brane pod uwagę podczas procesu przetargowego - zapewniła Paulina Polko, ekspert z Akademii WSB.
/mpm, 22.05.2018/