Buduje charakter, ulepsza zdolności organizacyjne, daje doświadczenie i niewiarygodną satysfakcję. Rola młodzieżowego radnego to wyzwanie, ale też dobra szkoła demokracji. Młodzieżowe rady miejskie coraz bardziej dostrzegane są w publicznej przestrzeni, a młodzi ludzie mają ambicje, by nie tylko zmieniać swoje najbliższe otoczenie, ale wpływać na to, jak może wyglądać życie w dzielnicach i miastach. To dobra szkoła demokracji i aktywności. Młodzież ze Śląska i Zagłębia ma mnóstwo pomysłów, projektów, a by je zrealizować, musi dzielić naukę, swoje pasje z pracami w radach. Jak im to wychodzi?
Zdaniem filozofa i socjologa Janusza Majcherka, prof. Akademii WSB w Dąbrowie Górniczej, praktykowanie demokracji we własnym środowisku może być dla dzieci i młodzieży dobrym przygotowaniem do odgrywania w przyszłości aktywnej roli obywateli, wyborców i działaczy.
- Praktykowanie demokracji we własnym środowisku może być dla dzieci i młodzieży dobrym przygotowaniem do odgrywania w przyszłości aktywnej roli obywateli, wyborców i działaczy. Problemem jest jednak skuteczne zachęcenie i nakłonienie do uczestnictwa w takich przedsięwzięciach. Jak poskarżyli się w Radio Centrum młodzieżowi radni z Kalisza, niskie zainteresowanie funkcjonowaniem rady to główny jej problem, a zdarza się, że w niektórych szkołach to nauczyciele typują, z braku chętnych, kandydatów. Skutkiem i dodatkowym problemem jest słaba frekwencja na posiedzeniach oraz – ogólna bolączka rad – słabnąca wraz z czasem kadencji ich aktywność – mówi prof. Janusz Majcherek.
Cały tekst dostępny jest TUTAJ