Zamiast likwidować tworzone taśmowo za rządów PiS "instytuty", nowa koalicyjna władza obsadza część z nich nowymi ludźmi i obdarza dotacjami. To nieakceptowalne.
Jako opozycyjna posłanka, Izabela Leszczyna ustaliła, że od 2015 r. pisowskie władze powołały ok. 45 rozmaitych "instytutów", "agencji" i "fundacji". Oczywiste było dla niej i większości obywateli, że tworzyły one sieć służącą drenowaniu publicznych pieniędzy i transferowaniu ich do kieszeni prywatnych osób oraz zakładanych przez nich organizacji, często ze słowami "narodowy" i "patriotyczny" w nazwach. Aferalny program "willa plus" był jednym z tego widomych przejawów. Każdy "instytut" powołany przez PiS pochłania od kilku do kilkudziesięciu milionów rocznie, dając posady i wynagrodzenia dziesiątkom, a nawet setkom politycznych kompanów. W tegorocznym budżecie państwa (ustalenia Konkret24 TVN) na finansowanie tych podlegających bezpośrednio premierowi przewidziano prawie 300 mln złotych. A są jeszcze podległe poszczególnym ministrom, np. Narodowy Instytut Kultury i Dziedzictwa Wsi (budżet 22,4 mln; ciekawe, co z nim zrobią ludowcy kierujący resortem).