Kiedy splot okoliczności i przypadków rzuca małżonków do przepięknych Aten – Zofii od razu wpada w oko przystojny Grek, Sokrates. Atmosfera upalnych dni i długich zmysłowych wieczorów sprzyja płomiennemu romansowi, który już wisi w powietrzu. Czy Zofia odnajdzie spełnienie u boku Sokratesa. A może nie wszystko złoto, co się świeci.
Czy zdarzyło wam się kiedykolwiek spotkać osobę, która uważa się za najmądrzejszą, najbardziej obeznaną i której nie można nic udowodnić? Taką, która irytuje swoją postawą i nastawieniem niemalże wszystkich w koło? Taka właśnie jest nasza główna bohaterka, Zofia. Kobieta, której nic nie można wmówić, która twardo stąpa po ziemi i interesuje się filozofią. Ma wspaniałego męża, choć ciągle na niego narzeka. W ich małżeństwo wkrada się rutyna, która każdego dnia coraz bardziej ich przytłacza. Niespodziewanie pewnego dnia, za sprawą kapsla z piwa, wygrywają wycieczkę do Aten. Zabierają ze sobą Anię, przyjaciółkę Zofii. Nie są jedynymi wygranymi, a jak się okazuje na miejscu, zamiast zwiedzać piękną Grecję, muszą brać czynny udział w promowaniu piwa. Zofia przez przypadek poznaje przystojnego Greka. Czy pozostanie wierna mężowi, a może da się ponieść miłosnym uniesieniom i romansowi?
Można powiedzieć, że niektórzy mają w życiu wszystko – rodzinę, dobrze płatną pracę, zdrowie. A jednak i w takim życiu najzwyczajniej na świecie czasem czegoś brak. Naszej bohaterce marzy się miłość, najlepiej taka z filmowego romansu. I choć ma u boku wspaniałego męża, jej oko zawiesza się na przystojnym Greku. Przy nim czuje się inaczej, choć trudno jej to opisać. On sprawia wrażenie obytego, znającego się na filozofii, dlatego tak bardzo imponuje naszej bohaterce. Ale czy pozory nie lubią mylić? Czy zawsze, wszystko co widzimy, takim właśnie jest? A co zrobić, jeśli się rozczarujemy?
Z Zofią czasem nie dawało się wytrzymać, jakby gdzieś po drodze gubiła rozsądek. Jak zdarta płyta powtarzała w kółko, że nikt jej nie rozumie, nie kocha, nie szanuje. Stała się dla niego aż nazbyt przewidywalna. Spoglądał z góry na jej krainę doskonałości i zdumiał się, kiedy odkrył, że w jej świecie nie było nic pociągającego, nic w czym chciałby uczestniczyć. Świat Zofii wydał mu się płytki i nieciekawy, choć ubrany w wielkie słowa. Jej życie zostało pozbawione czegoś niezwykle istotnego, ale ona zdawała się tego nie zauważać. Tomasz widział te braki. Z każdym dniem coraz większe, jak rozprzestrzeniające się pęknięcie na porcelanowej filiżance.
Bywa tak, że stajemy się ślepi na to, co mamy tuż obok siebie. Wmawiamy sobie coś innego, świadomie wypierając rzeczywistość. Pragniemy więcej i więcej, stając się coraz bardziej zachłannymi. A w życiu tak naprawdę chodzi o to, aby cieszyć się daną chwilą, tym co mamy. By doceniać wszystkie dobre chwile. Czasem jednak zamiast złapać chwilę refleksji nad własnym życiem, dajemy się ponieść chwilowym uniesieniom. Ranimy bliskich, może i nie całkiem świadomie, ale mimo wszystko, to robimy. To tak, jakbyśmy chwilowo znaleźli się w jakiejś bajce, zapominając o otaczającej nas rzeczywistości. Ale w końcu „budzimy się” i świat znów staje się rzeczywisty. A nam przychodzi mierzyć się z konsekwencjami naszych czynów.
Autorka w swojej powieści wykreowała różnorodnych bohaterów. Zofia to niezwykle profesjonalna, ale zarazem uparta kobieta. Chciałaby, aby wszystko zawsze układało się po jej myśli. Często irytowało mnie jej podejście do Tomasza, który niejednokrotnie nie miał nic do powiedzenia. Ania, przyjaciółka Zofii to kobieta, która nie ma żadnych zahamowań i skrupułów. Sokrates, niby przystojny, a jednak jego nachalność stawała się nie do wytrzymania. Niemniej każdy z bohaterów, wnosi do powieści coś innego. Każdy z nich jest inny, ma swoje upodobania i swoje zdanie.
Bała się uczucia, jakie w niej wzbudzał. Ale z dnia na dzień uświadamiała sobie, że ten człowiek jest jedyną wyspą na oceanie nicości. Wsparciem na zszarzałym pustkowiu. Jedyną istotą, która wyciągnęła do niej pomocną dłoń wtedy, gdy najbardziej tego potrzebowała.
W książce nie brak nawiązań do Sokratesa (tego prawdziwego) i jego filozofii. Widać, że autorka lubuje się w tym temacie, co można zobaczyć na łamach powieści. Ateny zostały przedstawione w ciekawy sposób. I choć nigdy nie byłam w Grecji, mogłam sobie wyobrazić to miejsce dzięki opisom.
Miłość, a chwilowe zauroczenie. Potraficie rozróżnić te dwa uczucia? Bywa, że czasem nie trzeba zbyt wiele, aby pogubić się chwilowo we własnym życiu i własnych uczuciach. Ważne jest jednak, aby w porę to sobie uświadomić i nie dać się porwać w szpony złego myślenia.
Wzdrygnęła się. Absolutna wolność jak jej się wydaje, ma swoje dwie strony. Także tę ciemniejszą. Nigdy i nigdzie nie da się uciec od problemów i trudnych relacji. Można tylko uciec od jednych, by w następnej chwili wpakować się w kolejne. Nie otrzyma się od losu gwarancji na bezproblemowe życie.
Barbara Seeman-Włodarczak w swojej książce stara się otworzyć nam oczy na to, co jest tuż obok nas. Czasem jesteśmy tak zaślepieni, że nie doceniamy skarbów, które mamy obok siebie. Nie należy tylko patrzeć, trzeba jeszcze widzieć. Najsmutniejsze w tym wszystkim jest jednak to, że my najczęściej doceniamy coś w momencie, w którym możemy to utracić. Dlatego warto czasem się zatrzymać, dokładnie rozejrzeć dookoła i cieszyć się każdą chwilą.
Miłość po grecku to historia, dzięki której (mam nadzieję) otworzycie oczy i zaczniecie dostrzegać to co wokół was. To historia, która uświadomi was, że pozory lubią mylić, i nie każdy jest tym za kogo się podaje. Czasem po prostu warto zwolnić w życiu, dostrzec mało istotną rzecz, która wywoła uśmiech na naszej twarzy. Zachęcam do przeczytania.